poniedziałek, 24 czerwca 2013

Mózg wyparował

...i to tak całkowicie. Bo czytam, czytam i nie wiem, co czytam.
Jestem zmęczona.

Dziś napisałam ostatni egzamin. Do zakończenia tego semestru i studiów w ogóle pozostało mi zrobić na czwartek jedną niewielką pracę zaliczeniową, pozbierać wpisy, skończyć pracę licencjacką i zdać egzamin licencjacki. Tylko jakoś opornie mi to pisanie idzie... Dziś już nie mogę, nie jestem w stanie myśleć, więc - korzystając z okazji - postanowiłam odezwać się do Was tutaj ;-)

Dni przelatują mi przez palce, przeciekają jak woda. I to nie tylko te ostatnie przez zbliżający się dzień sądu dyplomowego, ale w ogóle, wszystkie. W piątek zrobiłam zdjęcia do dyplomu, dziś je odebrałam i powiem Wam, że czuję się jakaś... stara. No dobrze, może nie stara, bo wiem, że młoda jestem i za chwilę kończę dopiero dwadzieścia dwa lata, ale po prostu czuję się coraz starsza i mam wrażenie, jakby ten czas z wiekiem przyspieszał. Aż boję się pomyśleć, co będzie, jak zacznę pracę, wejdę w rutynę, w wir obowiązków... i nim się obejrzę, minie rok, a potem pięć, piętnaście, trzydzieści lat. Ech, trzeba coś ze sobą zrobić. Koniecznie.

A w wir pracy mogę wpaść już lada chwila... Bo jutro idę na dzień próbny, no w sumie na dwie próbne godziny i wszyscy będą na mnie patrzeć, a ja będę musiała być tak pewna siebie, jak nigdy nie jestem. Ech. Dam radę, dam radę... Ale już ćsiii, nie mówmy więcej, nie zapeszajmy. Dam znać, jak będę po.

Aż nie wierzę, że Wam się tutaj tak wywlekam na lewą stronę i pokazuję emocje w piśmie. Zakładając tego bloga postanowiłam, że tego typu postów na nim nie będzie, ale cóż, czasami chyba trzeba.

Żeby przerwać ten nudny monolog zmęczonej studentki, pokażę Wam prostą kartkę urodzinową , którą stworzyłam dla Hani jakieś trzy tygodnie temu, a wręczyłam trochę ponad tydzień temu:


Muszę jeszcze dodać, że Wasze blogi śledzę regularnie. Jak już mi głowa paruje nie do wytrzymania i woła o przerwę, to otwieram przeglądarkę, czytam Wasze posty, oglądam Wasze prace... i niezmiennie się zachwycam, i cieszę się z tej odskoczni, tylko nie zawsze mam energię, by komentować.

Dziś już daję sobie spokój z pisaniem pracy, bo wiem, że nic nie zrobię.

Dobrego wieczoru, Kochane.

sobota, 22 czerwca 2013

Dziewczyny na wrotki!

Hej, Kochane! ;*

Dziś wpadłam tu tylko na chwilkę, by zareklamować aukcję mojej siostry. Może któraś z Was skusi się na wrotki? LINK DO AUKCJI.


A tak swoją drogą, jeździłyście kiedyś na wrotkach? Mnie kojarzą się z filmami - chyba z lat dziewięćdziesiątych - i przedstawionymi w nich kelnerkami na wrotkach. Świetny klimat :D Ja jeździłam na pomarańczowych wrotkach, ale takich przypinanych do butów, kiedy miałam jakieś siedem czy osiem lat - tak mogę wnioskować ze zdjęć. Ale nigdy nie byłam w tym dobra, tak samo zresztą, jak w jeździe na rolkach. Łyżwy też nie są moją mocną stroną, ale je uwielbiam! :-)

Tymczasem wracam do swoich obowiązków - w poniedziałek kolejny egzamin, ponadto trzeba pisać i pisać tę okropną pracę, dodatkowo szukam pracy na wakacje (coś tam już się klaruje, ale ćsiii, nie zapeszajmy!)... A jeden egzamin już za mną, poszło gładko ;-)

Buziaki i do napisania w trochę mniej pracowitym okresie! Brakuje mi scrapowania i brakuje mi Was! ;*

Przypominam jeszcze nieśmiało o moim Candy:

wtorek, 18 czerwca 2013

Zakręcona jak butelka

Scrap powstał z myślą o wyzwaniu kosmetycznym.


Nie mam białego markera i dopiero dzięki pogrzebaniu w kosmetykach wpadłam na to, że jego funkcję może pełnić biała kredka do oczu :-) Poza nią na mojej pracy znalazła się też czarna kredka do oczu oraz czerwony lakier do paznokci.




Bazą jest papier Filiżanka z kolekcji Chatka na weekend Latarni Morskiej. Poza tym kilka elementów wycięłam ze ścinków innych papierów. A te cudowne czarno-białe kółka pochodzą z folderu OFFilmu z repertuarem na czerwiec. Nie zrobiłam niestety zdjęć folderkom, ale pewnie jeszcze trochę zdobędę. Moja wczorajsza myśl (godna przyszłej polonistki...): Muszę częściej chodzić do biblioteki. Tam są takie fajne ulotki... ;-) Praca jest w całości mocno recyklingowa.


Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że dostałam dziś od Hani cudowny prezent: torbę pełną twórczych drobiazgów - głównie scrapowych, ale też takich do ozdabiania tekstyliów i innych rzeczy. Bardzo się cieszę, ach :-) Już chciałabym coś z nimi zrobić, ale postanowiłam, że teraz poświęcę trochę czasu na naukę, sprawy uczelniane i przede wszystkim na pracę licencjacką... Możliwe, że będę tu teraz rzadziej zaglądać. Trzymajcie za mnie kciuki :*

Dobrego popołudnia!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

one travel - one photo

Mój pierwszy album, właściwie minialbum :-) Zrobiłam go przyjaciołom, by zachęcić ich do podróżowania i kreatywności :-)


Zasada jest taka, że z każdej podróży wybieramy jedno zdjęcie, które najlepiej oddaje jej klimat i wklejamy je do albumu.







Zachęcam też do lokalnego patriotyzmu ;-) Bo Szczecin zawsze można poodkrywać na nowo: 




No i tak albumik wygląda :-) Starałam się, by H&A mieli też trochę miejsca na wklejenie jakiegoś biletu czy krótki opis podróży. Niektóre strony sugerują, dokąd powinni się wybrać :-)
W albumie jest jeszcze nieuwieczniona na zdjęciu karta, gdzie H&A mogą wpisywać nazwy miejsc, które chcieliby odwiedzić.
Praca jest prościutka, ale mam nadzieję, że przypadła do gustu obdarowanym.

Tylko ech, coraz bardziej doskwiera mi brak dobrego aparatu :-( Denerwuje mnie jakoś tych zdjęć...

Teraz uciekam gotować, poza tym czeka mnie dziś troszkę nauki. Dobrego wieczoru!

I zapraszam na moje CANDY!

niedziela, 16 czerwca 2013

Scrap urodzinowy

Dla Haneczki :-)


Bazą jest papier z kolekcji Chatka na weekend Latarni Morskiej - Furteczka. Poza tym wykorzystałam cudowny Szeroki uśmiech z kolekcji Uśmiech proszę Piątku Trzynastego, tekturę falistą, Podusię również z Chatki na weekend, zwykłą niebieską kartkę i inne drobiazgi :-) Jak widać, z papieru Piątku Trzynastego wykorzystałam nawet pasek z nazwą - napisy okazały się całkiem pasujące ;-)

Zgłaszam LO-sa na wyzwanie NA SZARO Piątku Trzynastego.

A wczoraj byliśmy u Hani i Arka właśnie na urodzinkach, ale i na parapetówce :-) Album, który wykonałam dla obojga, pokażę jutro. Sam wieczór był przemiły - dobrze jest spotkać się z osobami, które niestety rzadko się widuje... Tak, Zosieńko, to o Tobie :-)
Dziś jestem straaasznie rozleniwiona... Wciąż siedzę pod kołdrą - chyba nie powinnam się przyznawać, co? :D Ale tak strasznie mi się nie chce... nic! Życzę Wam takich leniwych dni, jeśli ich nie miewacie, ale i motywacji do pracy, jeśli leniwe dni zdarzają Wam się zbyt często (tego życzę też sobie).

Miłej niedzieli!

piątek, 14 czerwca 2013

Aktualizacja CANDY - nagrody!

Hej, dziewczęta :*

Chyba wspominałam, że do mojego CANDY dorzucę jeszcze kilka drobiazgów, prawda? :-)

Oto pula nagród na dziś - wiem, że wygląda skromnie, ale chcę Was wszystkie moim małym zestawem zachęcić do prób tworzenia i to nie w jednej dziedzinie: warto spróbować wszystkiego, bo wszelka twórczość to przede wszystkim świetna zabawa i nie potrzeba do tego plastycznego talentu, czego jestem najlepszym przykładem :-) Bo prostu bawcie się materiałami, kolorami i technikami!


Do zrobionej przeze mnie ramki i garstki biżuteryjnych przydasi, dołożyłam wykonane przeze mnie kieeedyś kolczyki oraz materiały scrapowe - papiery, skrawki papierów, z których można wyciąć mniejsze elementy, trochę dodatków. Ale pamiętajcie, że to nie koniec: cały czas myślę, co jeszcze do paczki dorzucić i pewnie jej ostateczna zawartość będzie niespodzianką. Myślę, że najwięcej będzie w niej scrapowych cudeniek, bo to w nich - jak wiecie - jestem ostatnio zakochana *.*

Odsyłam Was do posta, pod którym można dołączyć do zabawy: KLIK!

Aaa, a wiecie? Zawsze zazdrościłam koleżankom i kolegom w szkole, że mogą rozdawać cukierki podczas swoich urodzin czy imienin, że cała klasa śpiewa im Sto lat... Zawsze chciałam rozdać te nieszczęsne cukierki, ale nie dało się, bo urodziny mam w lipcu, imieniny w sierpniu, a więc po prostu w wakacje, gdy szkoły nie ma! Dlatego dołączając do mojego candy dajecie mi możliwość spełnienia dziecięcego marzenia, hihi! :D Chcę Wam rozdać cukierasy - w dodatku takie, które nie psują zębów (tylko zabierają mnóstwo czasu, ale co tam)!

A w tym tygodniu stworzyłam kilka rzeczy, którymi chwalenie się rozpocznę w niedzielę :-)
Pozdrawiam Was serdecznie i mówię dobranoc piosenką.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

ugly&tasty, omnomnom!

Cześć, kreatywne kobietki!

Pisałam Wam jakiś czas temu o zrobionych przeze mnie pierogach. Dziś zdradzę Wam moją pierogową tajemnicę :-)

Kiedy byliśmy na majówce w Poznaniu, zamówiłam sobie w pewnej restauracji pierogi. Sama restauracja trochę nas zdenerwowała przez nieogarniętą obsługę, ale kiedy dostałam już wyczekane pierogi, to byłam w stanie wybaczyć wszystko. Pierogi nazywały się po ptokach, a na nadzienie składała się pierś z kurczaka, cebula, pieczarki i ser żółty. Wszystko było tak idealne, tak cudowne, że miałam ochotę jeść i jeść... I zjadłam swoją dużą porcję, i wciąż było mi mało!

Znałam tylko składniki, wiedziałam, jak farsz się prezentował i postanowiłam, że koniecznie muszę ten smak odtworzyć w domu. I odtworzyłam. Robiłam wszystko na czuja, tak jak mi się wydawało.

Wyjaśnię jeszcze tytuł posta... Nie wiem, jak wszystkie Mamusie i Babcie świata to robią, że ich pierogi w swej nieidealności są takie śliczne. Takie prawdziwe, piękne i ojej, że można oczami jeść. Może jak sama będę mamusią i babcią, to poznam sekret, ale na razie moje pierogowe próby kończą się podaniem na talerz takich oto niekształtnych (ale pysznych!) baboli:


Tu już prezentują się trochę lepiej...


Cóż, zdradzę Wam mój przepis na farsz :-) Niestety nie pamiętam dokładnych ilości, więc będzie tak, jak mi się wydaje. Nie podaję przepisu na ciasto, bo i tak każdy ma swój najlepszy na świecie przepis rodzinny, prawda? ;-)

Potrzebujemy:
2 pojedynczych piersi z kurczaka, 5-6 dużych pieczarek, kostki sera średniej wielkości, dużej cebuli.

Robimy tak:
1. Piersi z kurczaka kroimy na bardzo drobne kawałki. Takie trochę większe, niż otrzymalibyśmy po zmieleniu mięsa, ale to wciąż muszą być pokrojone kawałki, a nie mięso mielone.
2. Siekamy cebulę. Bardziej drobno niż grubo, ale bez przesady (wyobraźcie sobie teraz całą książkę kucharską napisaną w taki sposób... :D).
3. Kroimy pieczarki. Tak samo jak cebulę, czyli w sam raz (ach, ta precyzja!).
4. Na patelni rozpuszczamy oliwę lub olej wraz z niewielką ilością masła.
5. Wrzucamy na rozgrzaną patelnię cebulę, smażymy pod przykryciem tak, by się zeszkliła. Dodajemy pieczarki, smażymy, aż zrobią się złote. Na końcu dodajemy pokrojoną pierś z kurczaka i smażymy, mieszając co jakiś czas.
6. Pod koniec smażenia przyprawiamy solą i pieprzem. Ja dodałam także trochę ziół prowansalskich, które uwielbiam, jednak przez nie smak odbiegał od tego restauracyjnego. 

Aha! Jeśli w trakcie smażenia na patelni zrobi się zbyt sucho, dodajemy trochę masła (nie oleju czy oliwy). Masło dodaje cudownego smaku – szczególnie pieczarkom. Omnomnom...!
To wszystko przerzucamy z patelni do jakiegoś szerokiego naczynia i odstawiamy, aż zupełnie wystygnie.

W tym czasie żółty ser kroimy w drobną kosteczkę. W sumie można też zetrzeć ser na tarce o dużych oczkach.


Po ostygnięciu usmażonego farszu, dorzucamy do niego żółty ser i dokładnie wszystko mieszamy. I taką mieszanką nadziewamy pierogi. Będzie pysznie, obiecuję!

Pierogi smakują najlepiej polane roztopionym masełkiem... Mmm... Teraz sama bym je sobie zrobiła, ale niestety praco- i czasochłonne jest to ustrojstwo!

Życzę dobrego apetytu oraz pięknego wieczoru :-) I zapraszam na moje skromne, acz prosto z serca płynące CANDY!

niedziela, 9 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: lato

Dzień ostatni, ale jakże słoneczny w swym temacie! Dobrze wpisuje się w szczecińską pogodę, która od kilku dni zdominowana jest przez słońce i upały :-) Ale jest jeszcze jedna rzecz, która definiuje lato: ROBALE. Nienawidzę robali. Nigdy mnie nie użądliła żadna osa czy pszczoła (tfu, tfu!), a mój strach przed tymi stworzeniami jest ogromny, bo boję się, że po Mamie odziedziczyłam koszmarną reakcję uczuleniową na użądlenie przez to cholerstwo. O komarach to nawet nie chce mi się gadać. Nienawiść żywię olbrzymią także do tych maleńkich muszek, które uwielbiają stojące na stole owoce.

Dlatego przed robalami chronimy się tak:


I uwierzcie, że żadne elektryczne fiubździuki nie działają lepiej, niż moskitiera ;-)

Słonecznego dnia Wam życzę! A sama biorę się za sprzątanko...

sobota, 8 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: urodziny

Przedostatni dzień wyzwania - znów zleciało baaardzo szybko!

Ula zarządziła temat urodzinowy - u mnie więc to, co zostało z urodzinowego kinderparty:


Są to takie balony, z jakich można robić zwierzątka i inne cuda :-) Kupiłam, bo wiedziałam, że będzie dużo śmiechu ze skręcaniem kształtów... ale śmiechu nie było, bo i balonów nie było. Taka ze mnie mądra głowa, że nie przeczytałam przy zakupie ważnej informacji o KONIECZNOŚCI użycia pompki. No bo siłą własnych płuc tych balonów napompować się nie da.
Czekają więc w pudełku takie biedne, zwiędnięte i czekają na swoje pięć minut.

Buziaki :*

PS. InLinkz u Uli mi nie działa. Notkę więc podlinkuję w wyzwaniu, jak zacznie działać.

piątek, 7 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: coś pięknego


Post z gatunku tych nudnych. Bo nastrój mój marudny. Trudno.

O ile cudze zdjęcia kwiatów jako interpretacja tego tematu mi nie przeszkadzają, ba, nawet mogą mi przypaść do gustu, o tyle w moim wykonaniu wydają mi się jakieś takie banalne, nudne. Jakbym poszła po linii najmniejszego oporu. No ale niech będzie, że to coś pięknego:


Bukiet róż kupiłam wczoraj w Biedronce, bo taki miałam kaprys. Lubię kwiaty, a że już pelargonia mi usycha, bo zapominam podlewać, to umilam sobie czasami życie kwiatami ciętymi.

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam konferencją naukową w związku z trwającym Festiwalem Literatury Kobiet i wynudziłam się po wsze czasy. Nie będzie ze mnie naukowca. No chyba, że bym o języku miała posłuchać, to kto wie. Ale i tak od samego słuchania naukowcem człowiek nie zostanie.

Potem w dżinsach, w upale, umierałam z gorąca w środku miasta.

Później poszłam do fryzjera, czego nie lubię za bardzo (właściwie lubię mocno w tych rzadkich wizytach jedno: mizianie po głowie!), bo 2-3 centymetry wiecznie zapuszczanych włosów lądują na podłodze i w dodatku za to płacę. No ale trzeba było, bo końcówki już miałam tak porozdwajane, że ho ho.

Zapomniałam dodać, że nieustannie ogarniała mnie senność i doskwierał ból brzucha, co się wziął wiadomoskąd.

A teraz - już pozawyzwaniowo, bo to nie zdjęcie, a zrzut ekranu - pokażę Wam coś NAPRAWDĘ pięknego:


CZAS NA SHOPPING! :D


Przypominam o candy i życzę dobrego wieczoru :*

czwartek, 6 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: zrobione przez Ciebie

Czołem, dziewczyny :-)
Witam Was na moim blogu w czwartek, czyli w czwarty dzień czerwcowego wyzwania foto u Uli!

Zrobione przez Ciebie - temat niezwykle przyjemny, prawda? Ja chciałam Wam pokazać, jak wielu rzeczy się chwytam (niestety często ich nie kończę). Macie tutaj więc trochę zrobionej przeze mnie biżuterii, próby dekupażu sprzed dwóch i pół roku, szydełkowe zmagania z motylkiem, ostatnią pasję czyli scrapbooking i trochę szycia z filcu, z którym uwielbiam pracować :-)



Jednocześnie chciałabym Was zachęcić do polubienia nowo powstałej strony mojego bloga na Facebooku!

A ponadto z przyjemnością zapraszam Was na moje pierwsze CANDY. Do zgarnięcia ramka zrobiona z książki, biżuteryjne przydasie, a do puli dołożę zeszyt, który właśnie oprawiam: może będzie to Wasz art journal, a może po prostu wakacyjny dziennik? I pamiętajcie: pula nagród wciąż rośnie!



Życzę Wam dobrego dnia i zmykam do spraw codziennych :*

środa, 5 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: ulubiona książka + SŁODKA NIESPODZIANKA DLA WAS!

Hej, Kochane! :*

Trzeci dzień wyzwania. Wiecie, że byłam przekonana, iż dziś obowiązuje temat jutrzejszy? A tu klops! Nie zrobione przeze mnie, a ulubiona książka! Kilka dni temu wymyśliłam, że zapuszczę się gdzieś w dzicz, zrobię zdjęcie bujnej szczecińskiej roślinności i napiszę o książce Tajemniczy ogród, którą przeczytałam po raz pierwszy w trzeciej klasie szkoły podstawowej i pokochałam całym sercem. Ale nagle okazało się, że w tę dzicz musiałabym się zapuszczać już teraz, zaraz, nagle... No i musiałam wymyślić coś innego.

Owszem, Tajemniczy ogród pokochałam całym sercem, ale czy jest to moja ulubiona książka? Ja chyba nie mam takiej. Bo w przedszkolu tak powiedziałabym o Pchle Szachrajce, później o Dzienniku ciężarowca, w międzyczasie pojawiłaby się Samotność w sieci wraz z książką Cejrowskiego, a potem cała seria o Dexterze Jeffa Lindsaya. Mogłabym dorzucić jeszcze całą masę poezji, którą uwielbiam - wśród autorów znaleźliby się: Szymborska, Różewicz, Barańczak i inni.

Zrobiłam więc zdjęcie fragmentowi okładki książki, która ostatnio POWINNA być moją ulubioną, bo stanowi bazę materiałową mojej pracy licencjackiej. Może uwierzę, że naprawdę ją lubię :-)



A skoro o książkach mowa...
Blog Craft-szafa ogłosił jakiś czas temu swoje jedenaste wyzwanie, w którym należy zrobić COŚ z książki.
Stworzyłam więc ramkę na zdjęcie formatu 9x13.





Książkę pomalowałam dwiema warstwami białej farby akrylowej, ozdobiłam fragmentami przedruku jednodniówki bezokolicznościowej wprost z PRL, naklejką i sznurkiem :-)

Nie mogę się powstrzymać: muszę Wam pokazać, co znajduje się pod papierem i farbą :D


I co Wy na to? Chciałybyście taką ramkę? :P Macie szansę ją ode mnie dostać! Bo oto ogłaszam swoje pierwsze...

...CANDY!

A cóż to za okazja?
Otóż zbliżają się moje urodziny i to właśnie wtedy, 4 VII, wylosuję osobę, która dostanie ode mnie paczuszkę. Ponadto 1 VII minie pół roku, odkąd założyłam bloga Sześć Dni (najpierw prowadziłam go na innej platformie). Do tego dochodzi fakt, że pięknie rośnie liczba wyświetleń mojego bloga i moim czytelniczkom, przede wszystkim stałym czytelniczkom, chciałabym w ten sposób za wszystkie odwiedziny podziękować.

Ale, ale! Nie będzie tak biednie! Do ramki dorzucę garść biżuteryjnych przydasi (biżuteryjki po prostu zasilą  swoje skrzyneczki, a niebiżuteryjki - mam nadzieję - zostaną zainspirowane do stworzenia czegoś dla siebie).


Ale to jeszcze nie wszystko! Kompletuję wciąż swoje scrapowe przybory i obiecuję, że do paczki dołożę trochę papierowych przydasi :-)
Mam nadzieję, że znajdą się chętne, bo myślę jeszcze, jaką by tu niespodziankę dorzucić!

TUTAJ znajdziecie post ze zdjęciem aktualnej puli nagród :-)

Oto zasady:
1. Zostaw komentarz pod tym postem, a w nim wspomnij, że chcesz dostać ode mnie prezent. Dodaj też adres swojego bloga lub link do profilu na facebooku, a także odpowiedz na pytanie: Jak trafiłeś/-aś na Blog Sześć Dni? Skąd wiesz o jego istnieniu?
2. Na swoim blogu lub profilu na facebooku umieść poniższy banner wraz z linkiem do tego posta.
3. Czas na spełnienie powyższych wymagań masz do 3 VII do godziny 23.59, a losowanie odbędzie się 4 VII (no chyba, że w tym dniu zostanę wywieziona na Karaiby w celu urządzenia mi superprzyjęcia-niespodzianki z okazji urodzin, gdzie będę tańczyć hula całą noc przy ognisku i pić kolorowe koktajle, a w prezencie dostanę bon do sklepu scrapbookingowego o wartości dziesięciu tysięcy złotych, kartę kredytową bez limitu i poniemiecką willę na Pogodnie).
4. Nagrodę wysyłam wyłącznie na teren Polski. Jeśli jednak mieszkasz za granicą, zastanów się, czy nie masz tutaj kogoś, kto mógłby odebrać cukierasy za Ciebie i przechować do czasu Twoich odwiedzin w Polsce :-)

I to wszystko :-) Oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli dodacie mój blog do obserwowanych i polubicie stronę na facebooku - fanpage jest nowy, świeży, jeszcze nie używany! :-)

Buziaki i dobrego wieczoru, dziewczęta! :-)

wtorek, 4 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: codzienny rytuał


Rytuał, rytuał... Co ja mam zrobić? Co pokazać? Ja nie mam rytuałów - myślałam. Jak tylko zobaczyłam tematy, to byłam przekonana, że dziś zobaczę u Uli niemal same filiżanki kawy, dobre książki... No i chętnie bym takie piękne zdjęcie z filiżanką zrobiła, bo jeszcze kilka miesięcy temu bez kawy bym dnia nie rozpoczęła, ale wczoraj przeczytałyście, że teraz kawy unikam, więc nie dałybyście się tak łatwo oszukać. I wciąż rozmyślałam, jakby ten temat ugryźć, co by rzeczywiście rytuał pokazać, a nie rutynę. Byłam gotowa wstawić zdjęcie jakiegoś totalnego niczego (hm, mogłam wstawić zdjęcie Nietzschego, ale byście miały zagwozdkę!), aż tu nagle... Pomysł pierwszy! Pomysł drugi! Trzeci i czwarty! Tak, mój dzień jest wypełniony rytuałami! I który tu wybrać?

Wybrałam więc te moje małe rytuały, które mogłam pokazać na jednym zdjęciu.


Na pierwszy ogień: herbata. Uwielbiam dobrą herbatą liściastą, choć owocową torebkową nie pogardzę. Wybaczcie ten kubek bałwankowy, ale skoro jeszcze półtora miesiąca temu padał śnieg, a mimo początku czerwca lata wciąż nie widać, to powinnyście mi wybaczyć.
Poza tym: scrapowanie. Rytuał świeży, nawet bardzo, ale zajmuje mi teraz każdą wolną chwilę, a zabawa z papierem odpręża i pozwala wyrazić emocje. Może to taka moja terapia...?
Ponadto: krem do rąk. Że co? - zapytacie. Ano to. Wieczorem kładziemy się do łózia i rytualnie kremujemy rączki. Tak musi być i kropka. Zresztą ten krem symbolizuje większy rytuał, który był moim pierwszym pomysłem na dzisiejsze zdjęcie, mianowicie: spanie. Rety, jak ja kocham spać! Gdy wieczorem zdaję sobie sprawę, że mój sen będzie krótszy, niż - dajmy na to - 7 godzin, wpadam w panikę. Wiem, że się nie wyśpię, więc z góry cały dzień, który jeszcze się nie zaczął, spisuję na straty. Całe to przygotowywanie się do snu, wspólne ścielenie łóżka, wkładanie piżamki, powiedzenie sobie wzajemnie magicznej formułki na dobranoc (nie zdradzę!), jest dla mnie niczym rytuał przejścia do mistycznej krainy odpoczynku i pięknych snów :D
Na koniec zostawiłam sobie coś, co wypełnia bardzo dużo mojego czasu ostatnio, czyli blogowanie. Ten motyw widziałam też na Waszych zdjęciach. Blogowanie jest dla mnie bardzo ważne: czuję, że mam miejsce, w którym mogę napisać, co mi w głowie siedzi, w którym mogę pokazać swoje niedoskonałe prace i nawet jeśli nikt jakiegoś postu nie przeczyta, to jest to taka moja mała galeria. A jak pojawiają się komentarze, to radość mnie rozpiera ogromna. Kocham czytać to wszystko, co piszecie pod moimi postami; uwielbiam te nasze komentarzowe rozmowy i mogę godzinami czytać Wasze blogi. Bardzo się cieszę, że mam swoje stałe czytelniczki, na których blogi ja również zaglądam regularnie i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych postów.

Swoją drogą, szykuję dla Was kilka niespodzianek, dlatego zaglądajcie koniecznie w najbliższe dni!

Aha! Muszę Wam jeszcze coś powiedzieć. Człowiek to chyba tak ma, że robi na przekór... ale żeby samemu sobie? W odpowiedzi na mój wczorajszy post z wyzwaniowym zdjęciem, zrobiłam dziś makijaż (no, bez podkładu, ale jest na przykład cień do powiek), założyłam buty na obcasie, a zamiast na wykład, poszłam do mojej Hani na kawę... No zdarza się, no! ;-)

Buziaki, dziewczęta :*

poniedziałek, 3 czerwca 2013

7 dni w czerwcu: 5 rzeczy

Dzień pierwszy wyzwania u Uli. Temat na dziś: 5 rzeczy. U mnie to 5 rzeczy, których ostatnio unikam. Z unikania jednych jestem dumna, z unikania innych - mniej. Zdjęcie będzie dłuuuugie!


Czego więc unikam?
Po pierwsze: książek. Niestety. Chodzi tu głównie o książki, które mają mi pomóc w pisaniu pracy dyplomowej. Bo ja po prostu unikam jak ognia pisania tej pracy.
Po drugie: makijażu. Z tego akurat jestem zadowolona. Mam gładką, bezproblemową cerę, więc po co mi podkład? Zresztą nie czuję też potrzeby podkreślania oczu. Lubię naturalność. Ograniczam się do kremu matującego z Oriflame, czasami tylko dodaję do niego minimalną ilość pudru (jeśli jestem zbyt czerwona) i tuszu do rzęs (jeśli mam zmęczone oczy).
Po trzecie: sprzątania... I niech teraz gromy się na mnie posypią. Nie, żeby mi mieszkanie brudem zarastało, broń buku, ale jakoś tak się zmotywować do sprzątania nie mogę, że szkoda gadać...
Po czwarte: kawy. Tak! Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że nie potrafię się normalnie rozbudzić bez kawy, nawet jeśli spałam 9 godzin i był to dla mnie znak, że piję jej zbyt wiele. Dlatego teraz pijam kawę raz w tygodniu albo i rzadziej, jak jest środek dnia a ja zasypiam, bo pogoda temu sprzyja, w dodatku zmieniłam kawę na mieloną, która - w przeciwieństwie do rozpuszczalnej - nie powoduje rewolucji w moim brzuchu.
Po piąte: butów na obcasie. I tutaj powinnyście usłyszeć jęk mego zawodu. Uwielbiam to, jak wyglądam na obcasie, lubię połączenie rurek z czółenkami albo sukienki ze ślicznymi bucikami na obcasie lub koturnie. Ale nie mogę. Moje stopy się do tego nie nadają. Nieważne, jak but byłby wygodny: zaraz wszystko poobcierane, stopy spuchnięte, a niektóre miejsca bolą tak, jakbym miała siniaki. Cóż, przynajmniej mi kręgosłup odpoczywa... i na butach oszczędzam...

 A teraz się szybko szykuję i lecę na uczelnię! Buziaki! Wieczorem pooglądam Wasze zdjęcia :-)

sobota, 1 czerwca 2013

Czołgomaniacy: part 3 + sprawy bieżące

Dziewczęta moje blogujące!

Zorganizowaliśmy dziś sobie wycieczkę do Poznania. Z okazji wiadomo jakiej :D Nie była to jednak wycieczka w nieznane, oj nie... Cel był jasno określony: Muzeum Broni Pancernej CSWL, które dziś otworzyło swoje koszary, a także odpaliło czołgi i inne pojazdy. Mój Luby był wniebowzięty, a ja - trochę już zarażona jego pasją - nieco onieśmielona :3 Tony stali na gąsienicach przejeżdżające tuż przed nosem robią wrażenie!

Oto czołg ciężki IS-2 w ruchu:


A to ja - wydaje mi się, że w Parku Wilsona... No, w każdym razie koło Palmiarni, do której chciałabym pójść, ale dziś zrezygnowaliśmy, bo alergia by nas wykończyła ;-) Swoją drogą: po mojej fryzurze widać, że deszcz i wiatr nas nie ominął :P


Ponadto dwie sprawy:
Wzięłam udział w konkursie zorganizowanym przez bloga Przyklej to! i Tores. Do wygrania cudowny notes inspirowany zeszytami SMASH przygotowany przez Tores. Polecam gorąco!
A już w poniedziałek zaczynamy kolejne wyzwanie fotograficzne organizowane co miesiąc przez Ulę Phelep. Tematy czerwcowe:


Oczywiście nie mogę się doczekać tego codziennego twórczego wyzwania i oglądania Waszych interpretacji!

A teraz - będąc już totalnie wypruta fizycznie po dzisiejszym dniu - mówię Wam uroczyste DOBRANOC! ;*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...