piątek, 5 lipca 2013

It's a blending time!

Hej, Kochane!

Bardzo się cieszę, że mam wreszcie kilka chwil dla siebie. Do poniedziałkowego wieczoru mam spokój z pisaniem pracy, a wszystko wskazuje na to, że zrobię wtedy już ostatnie minimalne poprawki i w środę wydrukuję, oprawię i oddam pracę do dziekanatu. Spokój nareszcie! A obrona osiemnastego :-)

Muszę się Wam pochwalić, że wczoraj dostałam blender :-) To prezent od Mamy na urodziny. Sama go sobie wybrałam, zamówiłam i trafił idealnie na czas. Dziś oczywiście nie mogłam się powstrzymać i musiałam wykorzystać go do zrobienia obiadu. Zapraszam więc na...



...ZUPĘ-KREM Z PIECZAREK.
Pychotka! Przyznam, że pierwszy raz robiłam zupę-krem, ba, pierwszy raz jadłam zupę-krem (wcześniej miałam okazję tylko raz spróbować w restauracji zupy-kremu z borowików - podjadałam z talerza mojego R. ;)). Przepis znalazłam na blogu agatagotuje.pl i sprawdził się doskonale. Oto i on - minimalnie przeze mnie zmodyfikowany, naprawdę minimalnie:

Składniki: 500 g pieczarek / 2 średnie cebule / masło, olej / 2 średnie ziemniaki / dwie łyżki osiemnastoprocentowej śmietany / 1 litr bulionu warzywnego (u mnie niestety z kostki) / sól, pieprz, cukier / natka pietruszki.

Co robimy:
Kroimy cebulę (nie musi być bardzo drobno), kroimy pieczarki (na 3-5 części, więc również nie najdrobniej), kroimy ziemniaki w kostkę.

Na patelni rozgrzewamy ok. łyżki masła z dodatkiem oleju, bo samo masło się przypali. Wrzucamy cebulę, dodajemy szczyptę cukru i przykrywamy, by się zeszkliła. Następnie dodajemy pieczarki, od razu oprószamy je solą i pieprzem, smażymy na złoty kolor.

W tym czasie już powinien się gotować bulion, do którego dorzuciliśmy - po zagotowaniu - ziemniaki. Gdy ziemniaki są miękkie, a pieczarki złociutkie, dodajemy zawartość patelni do bulionu z ziemniakami. Gotujemy kilka minut. Następnie zdejmujemy z ognia, studzimy (polecam przerzucić zupkę do szerokiego płaskiego naczynia, szybciej wystygnie - ja tego nie zrobiłam i czekałam jakieś dwie godziny z burczącym brzuchem!) i wrzucamy do blendera.

Aha, gdy zupa stygnie, możemy zrobić grzanki: kroimy kilka kromek chleba w kostkę. Ja wykorzystałam chleb alpejski - jest delikatnie czosnkowy. Polecam użyć chleba wczorajszego, a nie takiego prosto z piekarni ;-) Pokrojony w kostkę chleb wrzucamy na suchą patelnię, odpalamy kuchenkę  i czasem mieszamy, żeby z każdej chwili grzanki były złociutkie. Niestety moja patelnia przy takich zabiegach już zaczyna się kopcić (potrzebuję nowej patelni o średnicy większej niż 28 centymetrów, mam za niecały miesiąc imieniny!), więc musiałam dodać trochę masła.

No to tak: grzanki zrobione, zupa zblendowana. Krem z blendera przelewamy do garnka, podgrzewamy, po czym podajemy w głębokich talerzach, dodając do każdego po łyżeczce lub dwóch śmietany; dodajemy też grzanki i pietruszkę (całą, posiekaną - jak kto woli). ZJADAMY, aż nam się uszy trzęsą!



Było pysznie, ale za godzinkę lub trzy przydałoby się wypełnić miejsce w brzusiu, prawda? No to co, dzban z blendera już umyty, już suchy... Robimy koktajl!



Nie ogarniam całej tej smoothie-terminologii, serio, dla mnie to wszystko to po prostu koktajle. Rozumiem zapożyczenia, które są przydatne, zresztą koktajl też polskim wyrazem nie jest, ale smoothie, cupcake'sy i inne cuda śmieszą mnie tak, jak ogłoszenia: szukamy merchandisera do wykładania towaru w markecie. No sorry (<- sorry ;D).
No to zrobiliśmy koktajl :-) Pokroiliśmy cztery brzoskwinie ze skórkami w kostkę, wycisnęliśmy sok z jednej dużej pomarańczy, uzupełniliśmy nektarem bananowym, dodaliśmy trochę cukru (trzeba było, bo brzoskwinie były jeszcze zielone właściwie :/) i do blendera! Pod koniec dorzuciliśmy jeszcze kilka kostek lodu - taaak, mój sprzęcior kruszy lód, ha <3 Yummy!


No to zostawiam Was z cieknącą ślinką ;D I może wreszcie troszkę się papierem pobawię?
Dobrego wieczoru!

8 komentarzy:

  1. Pięknie Ci wyszła ta zupka! Bardzo mi miło, że znalazłaś u mnie inspirację :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój blog jest tak apetyczny, że chyba będę wracała po kolejne inspiracje :-)

      Usuń
  2. Rozumiem Twój wstręt do smufich, szejków i innych takich. Po prostu koktajl i tyle. Przykład z zawodem na M, do wykładania towarów przedni. Moim ulubionym ostatnio jest, wyczytane na fakturze, takiej co to towar jedzie z Polski do Polski: miejsce destynacji... Osłabiło mnie całkiem. A gdzie staropolski "miejsce dostawy" lub "przeznaczenia"? Po co zaraz kopiować cudacznie angielskie "destination"???
    No, ale to nie jest ważne. Ważne, że Twoje twory kuchenne kuszące ogromnie. Na pewno zrobię, na pewno!
    W zamian polecę zupę z groszku mrożonego. Koniecznie mrożonego bo lepsza niż z żywego czy z puszki. Na pół litra wody wrzącej wrzucamy trzy szklanki groszku mrożonego, gotujemy kilka minut. Zdejmujemy z ognia, wrzucamy do garnka pokrojoną byle jak mozarellę i blenderujemy. Pieprzymy i solimy. I już! Można pić z kubka, można jeść łyżką dodając grzanki (ja daję domowe, z suszonego w piekarniku chleba razowego). Na początku jest może troszeczkę rzadka, ale z czasem gęstnieje. Pyszota!
    I na koktajl, bardzo dobry na mroźne zimowe wieczory, ale i na lato. Na ok. pół szklanki kefiru, maślanki lub jogurtu rzadkiego dajemy jednego pokrojonego w plastry banana oraz SZCZYPTĘ ostrej papryczki lub pieprzu cayenne. Blenderujemy i pijemy sobie przez słomkę.
    Smacznego :-) I powodzenia w walce z końcem pracy:-) A także z obroną:-) Będzie na pewno do przodu:-)
    Padam do nóżek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Zupa groszkowa brzmi super :-) Kuuurczę, jestem uprzedzona jakoś do mieszania takich smaków jak banan i papryczka, ale chyba spróbuję :D
      Dzięki ogromne za inspiracje i miłe słowa!

      A "miejsce destynacji"... Rety :D Prawie jak "destylacji" :D Okropnie to brzmi! No ale cóż: Quidquid latine dictum, sit altum videtur; dziś w miejscu łaciny powinien być angielski.

      Usuń
  3. Pięknie wygląda! A może byś się pokusiła na zupę-krem z kurek? Właśnie zaczyna się na nie sezon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukając przepisu na krem pieczarkowy, widziałam też kilka zup-kremów z kurek i przyznam, że mnie kusiły bardzo... Możliwe, że spróbuję! :-)

      Usuń
  4. smakowicie wygląda :D
    ja to w ogóle najpierw myślałam, że smoothie to jakiś zmodyfikowany koktajl, a nie nowa nazwa :D
    a zupy-krem też jeszcze nie jadłam, od roku mam zamiar zrobić, ale mój chłopak lubi jak w zupie są wyczuwalne warzywa, więc się ciągle nie mogę zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że to jakiś specyficzny rodzaj koktajlu, nie wiem sama - ale nazwa w ogóle mi się nie podoba. I jak to odmieniać, zresztą, co ja o odmianie - jaki to ma rodzaj w ogóle? Ten smoothie? To smoothie? Takie niejasności mnie denerwują i poczekam na jakąś bardziej przystosowaną do polszczyzny nazwę ;-)
      Mój krem pieczarkowy był pyszny, szczerze mówiąc ja miałam wcześniej jakąś niechęć do kremów, bo to taka zmielona papka błotnista, trochę jak dla dzieci, ale smak wszystko zmienił :-)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje mnie do pracy! Dziękuję! :-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...