piątek, 31 maja 2013

Friends

Na podstawie mapki przygotowanej przez Scrapgangsterki stworzyłam LO w słonecznych kolorach:


Zgłaszam na wyzwanie.

A teraz trochę szczegółów...
 Quillingu mi się zachciało :D


Został mi z jednej z próbek tkanin kawałek z jakimś niemieckim tekstem; ja z tym językiem byłam, jestem i będę na bakier, ale uwielbia go Patrycja, która jest na zdjęciu, więc tu mi tkaninka przypasowała :-) Mam nadzieję, że nie ma tam brzydkich wyrazów :D


Użyłam drewnianego elementu do biżuterii. 



Poza tym wykorzystałam między innymi kilka drobiazgów, które były w zestawie do ozdabiania kartek kupionym za 2 dyszki w Lidlu: ten papier w kropki, kolorowe szkiełka, paski do quillingu. Ponadto: elementy z papieru 100% Szczęścia (Piątek Trzynastego), skrawki z Tropical Fruits - Winogrona (UHK Gallery), perełki samoprzylepne (DP Craft), napisy z paska Tropical Fruits (UHK Gallery), własnoręcznie zrobione stemple, taśmę w groszki (Heyda), próbkę tkaniny (Dekoria), naklejkę-serduszko z Biedronki, papierowy kwiatek (Dovecraft), kartkę z bloku technicznego przyciętą do rozmiaru 29,5x29,5 cm (czyli do największego możliwego kwadratu), pasek z alfabetem (ILS).
Ramen! ;-)

Mała introligatornia: art&visual journal

Mrok zapadał, młodzi mężczyźni w dresach siedzieli już na osiedlowych ławkach, lecz senność jeszcze mnie nie dopadała... Dopadła mnie za to niepohamowana chęć stworzenia CZEGOŚ, ale nie kolejnego LO-sa, nie kartki, lecz CZEGOŚ na dłużej, CZEGOŚ użytecznego...

I wtedy znalazłam to:


Wyrwany kawałek zeszytu formatu B5. Pamięta jeszcze czasy liceum. Brzydki taki, nieprzydatny... Zaraz, zaraz: nieprzydatny?! A kto chciał stworzyć swój art journal albo visual journal, no kto? A może by tak połączyć te dwa pomysły? Taaak! :D


Postanowiłam zrobić temu bidnemu, niechcianemu kawałkowi zeszytu oprawę. Przebieg tego procesu przedstawię na zdjęciach - wybaczcie ich jakość, bo to było już wieczorem, przy sztucznym świetle, no i same rozumiecie...
Aha! Nie zapominajcie: robiłam na czuja, bez żadnych tutoriali, di-aj-łajów.

Na początku wybrałam kartkę najbrzydszego koloru z bloku technicznego A3. Przycięłam ją do rozmiarów okładki razem z grzbietem i zagięłam w miejscu grzbietu:


Następnie na zewnętrznej stronie tej bazy przykleiłam dwa fragmenty trochę sztywniejszego papieru - na przód i tył okładki:


Potem wzięłam zwykłą gazetę, trochę ją przycięłam i obkleiłam okładkę. Najpierw rogi. Wewnątrz wyglądało to tak:


Potem dokleiłam boki:


Następnie grzbiet mojego zeszytu próbowałam przykleić do okładki w taki sposób:


Ale nic z tego nie wyszło :P Przykleiłam więc do wewnętrznych stron okładki pierwszą i ostatnią stronę z zeszytu.

A teraz będą już trochę ładniejsze zdjęcia z dzisiaj :-)

Przykleiłam ozdobne papiery na wewnętrzne strony okładki:


A potem ozdobiłam stronę zewnętrzną. I tak wygląda mój art&visual journal:





Jestem dumna, że to-to się trzyma, że nie naciapałam za dużo kleju, od którego okładka zrobiłaby się miękka i rozlazła. Już nie mogę doczekać się pierwszego wpisu, pewnie dziś się nie oprę ;-) A i oprawę do czegoś innego chętnie bym stworzyła, bo to świetna zabawa!

I jak Wam się podoba moje amatorskie dzieło? ;-)

Dobrego dnia, Kochane :-*

czwartek, 30 maja 2013

Na imieniny. Nie tylko kartka!

Prezent dla siostry. Oczywiście kartka :-) Spersonalizowana, ze zdjęciem - bardzo takie lubię.



A do kartki coś jeszcze...


Tak! bransoletka! Kochane moje, pierwszy raz od chyba dwóch lat sięgnęłam po moje biżuteryjne cuda. Zostało mi niewiele półfabrykatów, a koraliki takie poprzebierane... W dodatku największe pudło mam prawie pięćset kilometrów stąd. Ale coś tam znalazłam i skleciłam. Dobrze, że szczypce tnące i okrągłe tu zostały :-)




Chętnie bym sobie podłubała jeszcze czasem w biżuterii, ale wizja segregacji tego wszystkiego co mi zostało i dokupowania tego, czego nie mam, na razie mnie przerasta. Może w wakacje się za to wezmę - a jeśli znajdę pracę, to ominą mnie wyrzuty sumienia związane z finansowymi ubytkami w związku z kompletowaniem bigli i koralików :D

Buziole dla Was wielkie! :*

środa, 29 maja 2013

Stemple z gumek!

...do ścierania, oczywiście :P

Zrobiłam cztery. Bardzo fajnie tnie się takie gumki. Materiały na moje cztery stemple kosztowały razem 1,98 zł, bo paczka z dwie gumkami to koszt 99 groszy ;-) Wiem, że nie są to cudne ornamenty ani fikuśne czcionki, ale myślę, że wyszły całkiem fajnie i z pewnością przydadzą się do LO-sów i visual journala, który - mam nadzieję - niedługo stworzę :-)

Poniżej macie między innymi odbite już stempelki - jak widać, po odciśnięciu jeden z nich trochę poprawiłam i pokazałam jeszcze raz, jak wygląda.


A pochwalę się, że dziś poszłam na seminarium i oddałam kawalątek pracy :D Teraz mam już długi weekend! Spędzę go trochę scrapując, trochę pisząc, trochę sprzątając, a poza tym wycieczkując się jednodniowo do Poznania <3 Co jak co, ale dobrze katolicy wymyślili z tym czwartkowym świętem: wypada zawsze w sam raz, gdy trzeba naładować baterie przed zbliżającą się sesją.

Miłego wypoczynku! ;-)

sobota, 25 maja 2013

Szczecińska niespodzianka i poznański scrap

Taka ze mnie mądra głowa, że zupełnie bez namysłu wstukałam wczorajszego ranka w wyszukiwarkę sklep scrapbookingowy szczecin. Nie wiem, na co liczyłam, ale na pewno nie na to, że odkryję tajemnicę istnienia sklepu stacjonarnego Piątek Trzynastego w samym centrum miasta! Wcześniej zebrać się nie mogłam, żeby wyjść z domu, załatwić kilka spraw, ale po odkryciu tego sekretu byłam gotowa do wyjścia w kilka chwil. No i dojechałam tramwajem niemal pod sam sklep... Piękny, cudowny sklep, w którym spędziłam pięćdziesiąt minut, a kupiłam zaledwie parę drobiazgów. Tak na próbę chciałam kupić tylko kilka rzeczy i postanowiłam, że przeznaczę na te zakupy skromne trzy dyszki. Dobierałam kolejne papiery, zastanawiałam się nad wieloma rzeczami, tyle już tych stempli wymacałam, że ze strachem podeszłam do kasy - tak się bałam, że znacznie przekroczyłam budżet! Ale jednak... udało się! Zapłaciłam dokładnie 29,55 :D

Poniżej macie moje łupy zarówno te bardziej, jak i mniej scrapowe - bo w Carrefourze dorwałam nowe nożyczki i sitko do zlewu (:D), a w Rossmannie wywołałam od ręki kilka zdjęć. A zieloną torebką jestem zauroczona <3


No i cóż mi pozostało? Nic, tylko robić drugiego w moim życiu scrapa! Zatrzymałam na papierze wspomnienia z naszej poznańskiej majówki :-) Udało mi się przyozdobić zdjęcie większością pamiątkowych śmieci :D


Tylko kolory wyszły jakieś takie ponure, bo słońca brakuje. W rzeczywistości scrap jest wesoły, hihi :-)


Są nawet kapsle z browaru Lecha. Takie nówki niezaciśnięte. I oczywiście powycinane fragmenty różnych ulotek, wizytówek, informatorów. No i bilety.




Ekhm... Wybierając się wczoraj do raju, tfu, do Piątku Trzynastego, bardzo chciałam kupić stemple, które widziałam na ich stronie - drewniany alfabet w przystępnej cenie. Niestety nie było :< Ale kupiłam tusz... A z gumki do ścierania zdołałam zrobić P jak Poznań, ptaszka robiącego za A i za rzymską piątkę, kreskę robiącą za rzymską jedynkę, no i strzałki.
A skoro Poznań, to nie mogło zabraknąć koziołków! Choć przyznać muszę, że ich na żywo nie widzieliśmy :D Ale na scrapie są. Wycięte z podkładki zabranej z browaru Lecha, sasasa.

Jestem bardzo zadowolona z tego scrapa (znowu! coś mi skromności brakuje chyba :P), ale niezadowolona z tego, że zdjęcia są takie szarobure. A dziś znów coś wykleiłam :-) Ale o tym w przyszłym tygodniu.


Jestem wykończona! Dobranoc!


środa, 22 maja 2013

Mamie

Kartka, którą zrobiłam kilkanaście dni temu dla Mamy mojego Lubego ;-)


Kolejny amatorski artefakt :P Mimo wszystko jestem zadowolona z efektu :-) Papiery wybierał sam R.



Jestem ostatnio oszczędna w słowach tutaj. I w twórczym działaniu też. Nie będę mówić, że ciągle tylko piszę pracę, bo to byłoby dalekie od prawdy... ale wiem, że muszę tę pracę pisać, więc samo spojrzenie na moją szafkę z tymi wszystkimi cudownościami, które mogłyby mi posłużyć do twórczego wyżycia się, powoduje u mnie głębokie wyrzuty sumienia. No ale może jutro...? Może popiszę pracę, po czym w nagrodę sięgnę po te wszystkie przydasie?

Dziś w Szczecinie zaczęły się juwenalia. Całkiem niedaleko naszego domku odbywają się koncerty, więc co nieco słyszymy. Więcej mi nie trzeba, bo oferta tegoroczna jest tak smutna, że ani jednego dnia nie idziemy poskakać pod sceną. Nie ma żadnego zespołu, który by nas zainteresował. Zresztą to jakaś farsa: w Szczecinie jest pięć państwowych uczelni, a juwenalia trwają... trzy dni!
Z okazji juwenaliów zrobiłam więc... pierogi. Jejku, jakie pyszne! Chyba się jutro pochwalę przepisem :-)

Dobrego wieczoru :*

niedziela, 19 maja 2013

Czasem trzeba być naukowcem

Trafiłam kiedyś na post na blogu Przyklej to!, który dotyczył darmowych próbek tkani z Dekorii. No i postanowiłam sobie takie próbki zamówić :-) Wybrałam dziesięć wzorów w poniedziałek, kliknęłam co trzeba i już w środę znalazłam w skrzynce list z próbkami.


Myślę, że wykorzystam je do scrapków, a może i uszyję coś małego... Na razie nabierają mocy ;-)

Próbki mają tylko tę jedną wadę, że jak maszyna wykrawa prostokąt o konkretnych wymiarach, to nie patrzy na deseń :P Więc niektóre z moich próbek to jednolite tło + skrawek, dosłownie skrawek kwiatka czy innego wzoru.

A teraz wracam do mojej pracy licencjackiej. Czas goni, a ja jestem w czarnej... jamie :< Siedzę dziś i piszę, i składam w całość fragmenty pisane na przestrzeni kilku miesięcy, i walczę z edytorem tekstów... Trzymajcie kciuki, bym do końca maja napisała już zdecydowaną większość!

Aha! Dodam jeszcze akapicik o wczorajszej Nocy Muzeów :-) Byliśmy w Muzeum Historii Szczecina oraz, jak w ubiegłym roku, w Książnicy Pomorskiej, która przygotowała się świetnie. Chcieliśmy odwiedzić jeszcze Zamek Książąt Pomorskich, ale pogoda zniechęciła, deszcz dosłownie nas zmęczył. No ale w Książnicy bawiliśmy się świetnie :-) Zebrałam mnóstwo makulatury, która, mam nadzieje, stanie się częścią moich przyszłych LO-sów - oczywiście jak już napiszę pracę licencjacką! :P

Dobrego popołudnia :-)

sobota, 11 maja 2013

6th day of photo challenge - city

W szóstym dniu wyzwania pokazujemy miasto.



Szczecin. Miasto, w którym mieszkam od września 2010 roku. A pochodzę z zupełnie innej części kraju - mianowicie z Polski centralnej.

Są takie rzeczy, które tworzą miasto. Rzeczy, dzięki którym miejscowość przestaje być wioską, mieściną, a staje się miastem. Dla mnie symbolami miasta zawsze były tramwaje, sygnalizacja świetlna, korki, uczelnie wyższe, centra handlowe... Długo się wypierałam tej sympatii, ale teraz dochodzi do mnie, że ja właściwie te wszystkie elementy miasta lubię. Ale Szczecin... Ech, ten Szczecin. Nazywany jest wioską z tramwajami i z dnia na dzień dochodzę do wniosku, że słusznie. To nie jest tak, że ja Szczecina nie lubię. On po prostu czasem mnie męczy i nie daje tego wszystkiego, czego od miasta oczekuję - poza tymi rzeczami, które wymieniłam. Zresztą, jak wiecie, zakochałam się całkiem niedawno w Poznaniu i teraz wciąż porównuję, a w tych porównaniach Szczecin wypada blado, oj, blado... Na pięć lat studiów Szczecin da się pokochać, polubić; można się zafascynować różnymi jego zakątkami. Ale dłużej chyba nie mogłabym tu zostać. To miasto w ogóle nie wykorzystuje swojego potencjału i jest jakieś takie... smutne.


piątek, 10 maja 2013

5th day of photo challenge - detail. Kartka dla Mamy!


Czas na szczegół, detal.


Kilka drobniuteńkich kropeczek :-) Szczegół, który dodaje radosnych kolorów kartce, którą wczoraj zrobiłam dla Mamy. Tak wygląda cała kartka:


A ten brzdąc to ja! Uwielbiam to zdjęcie :-)


Mam najlepszą Mamę na świecie :-)


Bądźcie wyrozumiałe; pamiętajcie, że dopiero zaczynam tę zabawę! :-) No i raz kozie śmierć, zgłaszam kartkę na dwa wyzwania:




A dziś będę robiła jeszcze kartkę dla Mamy mojego Lubego. Wybrał sobie papiery w podobnej kolorystyce, ale myślę, że będzie to coś zupełnie innego - bardziej eleganckiego. Oby się udało! ;-)




czwartek, 9 maja 2013

4th day of photo challenge - fruits


Dziś bez kombinowania :-) To po prostu owoce, które mam akurat w domu - oczywiście na mojej ukochanej tacy z Biedronki, tj. nieśmiertelnym elemencie każdego tego typu zdjęcia.


Swoją drogą, jak zobaczyłam temat na dziś, to miałam zagwozdkę: fruit czy fruits? Bo coś mi z lat szkolnych w głowie zostało, że fruit nie ma liczby mnogiej, albo raczej: jest ona taka sama, jak liczba pojedyncza. No ale męczyło mnie to, więc znalazłam satysfakcjonującą odpowiedź tutaj. I już wiem, że w przypadku mojego zdjęcia fruits pasuje :-) To taki mój językoznawczy bzik, że musi być dobrze napisane i powiedziane, że nie lubię popełniać błędów, że lubię być świadoma językowo. Jak widać bzik właściwie polonistyczny przedostał się nawet tutaj :P

Teraz czas na małe sprzątanko, a po nim... WYKLEJANKO! Całusy, dziewczęta :-)

środa, 8 maja 2013

3rd day of photo challenge - May

Dzień trzeci wyzwania :-) Dziś zdjęcie dodaję późno, ale dzień miałam taki rozwleczony...

Czym jest zatem mój tegoroczny maj?


Miesiącem, który mówi mi: weź się wreszcie za pracę licencjacką! :<

A poniżej bardziej optymistycznie - maj to miesiąc, w którym w końcu można założyć sukienkę <3 Tę kupiłam pod koniec lutego, bo się w niej zakochałam na zabój i dziś wreszcie odcięłam metki :D


A jakość zdjęć znów telefonowa, bo choć aparat do domu wrócił, to padły baterie na amen. Coś mi szczęście nie sprzyja w tym moim pierwszym wyzwaniu :P

A wiecie, co będę robić jutro? Podpowiem: papier, klej, dziecięca radość tworzenia... :-) Buziaki, dziewczyny!

wtorek, 7 maja 2013

2nd day of photo challenge - favourite colour


Znów wyszło inaczej, niż planowałam. Narzekajski humor mnie dopadł. Wszystko naszykowane do zdjęć, wizja w głowie, aż tu nagle klops! Zostaję poinformowana, że do jutra nie mam aparatu. Cóż mi pozostało? Telefon...

No ale kolory, te kolory nie pozwalają narzekać :-)


Przyznam zupełnie szczerze: nie mam ulubionego koloru. Swój przyszły dom wyobrażam sobie w kolorach jasnych, w odcieniach bieli, ale z dodatkami w wielu kolorach. Mogą to być pastele, mogą to być intensywne barwy, mogą to być wręcz neonowe kolory! W dzieciństwie jednak zawsze powtarzałam, że mój ulubiony kolor to zielony. Nie przeszłam chyba jako mała dziewczynka fascynacji różem. I teraz nadrabiam :-) Pokazałam Wam więc kolory nie moje ulubione, ale takie, które obecnie mnie inspirują. A są nimi - koniecznie w połączeniu - soczysta zieleń i róż, a najlepiej fuksja. Mój pierwszy scrap, tj. okładka mającego mnie motywować albumiku, którą to okładką ostatnio się chwaliłam (klik!), jest wyrazem tej fascynacji.

Pozdrawiam uczestniczki wyzwania w tym kolorowym dniu! :-) A sama lecę do pracy licencjackiej... której strasznie, ale to strasznie nie chce mi się pisać :-(

A! Tu jeszcze taka piosenka z kolorowym teledyskiem ode mnie:

poniedziałek, 6 maja 2013

1st day of photo challenge - your hairstyle


Hej Kochane :-)

Dziś pierwszy dzień mojego pierwszego wyzwania u Uli... Pomysł na zdjęcie miałam mocno zarysowany, efekt oczyma wyobraźni widziałam, tymczasem okazało się, że bez pomocnika sobie nie dam rady... A zrobienie zdjęć i sklejenie ich zostawiłam sobie na dziś, a dziś pomocnika w domu nie ma, więc wyszło, jak wyszło... Musiałam robić zdjęcia na tle szafki (grrr), z ręki (grrr grrr) i nic mi nie wychodziło! No ale koniec gderania :D


Albo jeszcze pogderam! Włosów swoich nie lubię, bo są kompletnie nieusłuchane i nie rozumieją, że jak ja je czeszę TAK, to mają zostać TAK, a nie INACZEJ. Dlatego na mojej głowie jest zwykle to, na co akurat moje włosy mają ochotę - to one decydują w tym związku :D A oto na co mi zwykle pozwalają:


Denerwują mnie te puste rogi, tam powinny być zdjęcia, ale już nie miałam siły do tego pstrykania słodkich fotek z ręki :P Wyszedł więc cudowny krzyż ze zdjęć :P

Wieczorem zobaczę Wasze zdjęcia, jestem ich bardzo ciekawa :-) Tymczasem uciekam, bo mam dziś trochę do zrobienia :-) Buziaki!

To scrap? To samolot?

Ja nie wiem. Nie wiem, czy to już scrapowanie, czy jeszcze kolaż, czy może po prostu naiwne przyklejanie różnych rzeczy na kartkę...

Zainspirowana blogiem Przyklej to! postanowiłam zrobić coś z niczego. Bo czy mamy na poniższym  zdjęciu cokolwiek stricte scrapowego?

No nie mamy ;-) Do tego, co powyżej, doszła jeszcze jedna kartka w kratkę Heyda z Empiku, skrawek z arkusza filcu, igła i nitka. To, co ze zdjęcia można by uznać za scrapowe, to naklejki kupione dziś w Biedronce i znalezione ostatnio w sklepie papierniczym, niestarannie trochę wykonane, piankowe literki samoprzylepne. No i powstała ona: okładka mojego motywatora, o którym pisałam tutaj.
Tak wygląda - najpierw bez cyferek, a potem z nimi (jakoś pusto było w lewym dolnym rogu):


Taka trochę biedna, nie chciałam przedobrzyć. I wciąż nie wiem, czy to już scrapowanie, bo wydaje mi się to jakieś takie naiwne...
Macie jeszcze kilka szczegółów:



To kto mi powie, co ja właściwie stworzyłam? ;-) Swoją drogą: jeśli to już scrapbooking, albo chociaż jego namiastka, to się wkręciłam i chyba w to trochę zainwestuję <3

Dobrej nocy, Kochane! :-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...