niedziela, 26 stycznia 2014

Twórczy weekend #6: 3 razy S

Czyli serwetka, sny i scrap.
Po kolei:


Zrobiłam serwetkę




Zrobiłam mały śnieżynkowy łapacz snów na bazie do bransoletki



Zrobiłam zimowego scrapa



Konieczność pstrykania zdjęć telefonem irytuje mnie coraz bardziej...

LO-sa zgłaszam na śniegowe wyzwanie Piątku Trzynastego.



Dobrej niedzieli!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Tydzień pod hasłem... #7

Dzień dobry!
Wstajemy, żyjemy, zaczynamy kolejny tydzień i nie ociągamy się! Jest jeszcze tyle rzeczy, których możemy się nauczyć :-)




...a jakie to motywujące w świetle zbliżającej się sesji, hu, hu!


Trzymajcie kciuki za mój tydzień, bo ogrom pracy przede mną. Ja trzymam kciuki za Wasze codzienne sukcesy!

niedziela, 12 stycznia 2014

Twórczy weekend #5 - i znowu szydełko!

Cześć :-)

Ostatni dzień wyzwania Uli upływa nam na interpretowaniu tematu: handmade. U mnie dzisiaj bez szału, pokażę Wam tylko podstawkę pod garnek, o której pisałam w ostatnim poście, a także koszyczek. Podstawkę zrobiłam ze sznurka jutowego i home-made zpagetti, natomiast koszyczek ze sznurka jutowego i kawałka sznura - chyba wiskozowego - na którym mój R. uczył się węzłów żeglarskich ;-)






Koszyczek jest bardzo wiotki, chciałabym go usztywnić - można krochmalić jutę?


A teraz uciekam trochę ogarnąć siebie i mieszkanko, bo będę dziś miała gości :-) Buziaki!

sobota, 11 stycznia 2014

Twórczy weekend #4

Hej ho!

Dziś zinterpretuję tematy z piątego i szóstego dnia wyzwania fotograficznego na blogu Sen Mai, a jednocześnie poczęstuję Was czwartą edycją mojego Twórczego weekendu. Tematy z wyzwania pięknie mi się komponują z cyklem :-)

A zatem...




Minimalizm jest dla mnie gustowną oszczędnością w formach, kształtach, kolorach i ich połączeniach. Taką oszczędnością, która sprawia, że to, co nas otacza i to, co w nas siedzi, staje się jeszcze bogatsze.

Na tym brzydkim ciemnym zdjęciu (z ostatniej chwili: mój aparat jest gdzieś między Pakistanem a Indiami) widzicie półeczkę przy wejściu do naszego mieszkanka. Nie będę oszukiwać, że w całym mieszkaniu jest tak minimalistycznie :P W każdym razie to połączenie dwóch kolorów, niezawodnych bieli i czerni, a także prostych kształtów, daje efekt, jaki lubię. Jest ładnie i funkcjonalnie, i tak właśnie ja widzę minimalizm. Nie tylko we wnętrzach, ale też w szafie czy w organizacji własnego czasu.

W ramach cyklu: koszyczek na klucze. Zrobiłam go szydełkiem z home-made zpagetti. W skrócie: koszyczek powstał ze starego T-shirtu mojego chłopaka :-)






Zebrałam na stoliku to, czym zajmuję się lub chcę się zająć podczas tego weekendu. Mamy tu szydełkowanie, a w jego ramach między innymi ukończenie serwetki, którą zaczęłam robić dwa czy trzy tygodnie temu. Mamy też stempelki, które oznaczają, że chyba sobie scrapnę. No i mamy kalendarz, który uzupełniam kolejnymi zaliczeniami i egzaminami, a także książki, które pomagają mi ogarnąć magisterkę. Aha! Jest też pomarańcza, którą jeszcze dziś wykorzystam przy robieniu sernika na zimno!

Weekend mam więc wypełniony po brzegi rzeczami, które chcę zrobić... i może nawet mi się to uda.

A jeśli chodzi o szydełkowanie, to ostatnio tonę w babcinych kwadratach. Powyższa serwetka tworzy się na bazie granny's square. Powoli pracuję nad narzutą, robię też poduszkę. Niestety już mi się włóczki pokończyły i chwilowo robota stoi.






A dziś z jutowego sznurka i włóczki otrzymanej z czarnego T-shirtu zrobiłam podstawkę pod garnek :-)  Oczywiście też kwadratową :-P Niestety zdjęcia mi takie parszywe wyszły, ze kiedy indziej ją pokażę.


Życzę Wam dobrego wieczoru! I uciekam robić sernik.

czwartek, 9 stycznia 2014

Lubię

Dziś, w czwarty dzień wyzwania Uli, po raz pierwszy w tej edycji nie zobaczycie na zdjęciu mojej łapki ;-) Zobaczycie za to ulubione do pracy kreatywnej przedmioty i kolory. To tylko symbolika, bo gdybym miała pokazać wszystko, z czego uwielbiam tworzyć, to z pewnością by mi to w kadr nie weszło.



Widzicie zatem dwie pasje, które urodziły mi się w ubiegłym roku:
- zabawę z papierem, a więc scrapbooking, cardmaking i tym podobne rzeczy,
- szydełkowanie.

Poza tym: kolory. Przechodzę różne fascynacje konkretnymi kolorami, ale te naturalne, spokojne barwy kocham niezmiennie. Szarości, beże, biele. Przełamane jakimś żywszym kolorem: niebieskim lub czerwonym. Uwielbiam!

Na zdjęciu widać klej Tacky Glue. Kupiłam go w Empiku, bo skończył mi się Magic i nie było już gdzie go kupić, otwarte były już tylko centra handlowe. Tacky Glue polecany jest przez producenta do papieru, do projektów DIY itp. Okazało się, że jest naprawdę fajny! Wygodny w użyciu, ładnie się dozuje. Opakowanie ma dużo lepsze niż Magic, który lubi pękać przy wyciskaniu kleju czy zwijaniu tubki. Po wyschnięciu jest przezroczysty i trzyma mocno. Polecam, choć nikt mnie nie sponsoruje ;-)


Teraz biorę szydełko w dłoń, włączam jakąś spokojną muzykę i odpływam myślami w siną dal!
Buziaki!

środa, 8 stycznia 2014

Dziergu dziergu, herbu herbu

Hello!

Jest wieczór, wspaniały wieczór, kiedy czuję się strasznie zmęczona, a jednocześnie szczęśliwa, że przetrwałam środę. Mam ochotę się już położyć spać, a z drugiej strony fajnie jest korzystać z tego błogiego stanu, popijając herbatkę...



Jest pięknie, kiedy mogę sobie tak spokojnie siedzieć i szydełkować, tonąć w babcinych kwadratach, w ukochanych szarościach, a jednocześnie popijać herbatę z kubka z bałwankiem, który to kubek dostałam w trzeciej czy czwartej klasie szkoły podstawowej od mikołaja na zajęciach tanecznych...

Chciałam Wam pokazać, kiedy herbata smakuje mi najlepiej, kiedy nie mogłoby jej zabraknąć. A dlaczego chciałam? A dlatego, że herbata to temat pierwszego wyzwania fotograficznego u Weroniki. Aż mi wstyd, że takie szumy, że zdjęcie brzydkie, z telefonu, ale za bardzo kocham herbatę i grube włóczki, by Wam tego zdjęcia nie pokazać, by nie uwiecznić dla Was tej chwili, w której mi tak dobrze i spokojnie.

Herbata do niedawna była u mnie tylko dobra czarna liściasta; piłam ją z odrobiną cytryny albo i bez. I kiedyś koniecznie z cukrem, a teraz się od cukru odzwyczaiłam i tylko kawę słodzę, choć próbowałam nie słodzić, no ale nie dało się, zupełnie mi nie smakowała. A kawę rzadko teraz piję, więc czasem na odrobinę słodyczy można sobie pozwolić. Ostatnio natomiast przerzuciłam się na herbaty zielone, bo niby zdrowsze, na początku smakowały mi jak siano zalane wrzątkiem, ale teraz już je po prostu bardzo lubię - i zwykłe, i owocowe, i ekspresowe, i liściaste... Jakaś mało wybredna się zrobiłam, choć jak napiję się jakiejś dobrej gatunkowo liściastej, to czuję różnicę, oj, czuję.

Zostawiam Was więc z tą włóczkową scenką rodzajową. A jeśli ktoś jest ciekawy, nad czym pracuję i dlaczego tonę w kwadratach - zapraszam do poprzedniego postu, może coś się rozjaśni :-)

I dziękuję Wam wszystkim za komentarze pełne dobrych życzeń pod porannym zdjęciem!


Dobrej nocy :-)


Dwanaście rzeczy


Hej, hej!


Jest środa, dla mnie każda środa to paskudny dzień z uwagi na zajęcia, jakie mam tego dnia. Poza tym pada i jest ciemno. Wiem, że ładną mamy wiosnę tej zimy, ale marzy mi się już taka prawdziwa wiosna, potem lato - wtedy da się żyć! Niebo jest niebieskie, a nie szarobure, na drzewach zielone liście... Ajj, ja chyba wyemigruję kiedyś do kraju, w którym panuje bardziej sprzyjający mi klimat.

A dziś trzeci dzień wyzwania Uli. Pokazujemy dziś listę dwunastu rzeczy, jakie chcemy zrobić w tym roku.
Oto moja lista:



Powinnam do niej jeszcze dorzucić dwa punkty: pisać starannie i uzbierać kasę na aparat...


Dobrego dnia ;-)


wtorek, 7 stycznia 2014

Tak się bawię

Wyzwania u Uli dzień drugi. Dziś pokażę Wam swoje zabawki!





A w odpowiedzi na komentarze pod moim wczorajszym zdjęciem: no, no, okazuje się, że język migowy jest całkiem intuicyjny! Miałyście rację, dziewczyny: ostatnio jestem leniwa.


Lecę do nauki i dziergania. Buziaki!

poniedziałek, 6 stycznia 2014

SŁOWO o mnie & Tydzień pod hasłem... #6

Cześć!

Wystartowało styczniowe wyzwanie fotograficzne Uli. Dziś dzień pierwszy - zajrzyjcie na blog Uli, by zobaczyć inne interpretacje tematu Słowo, które ciebie przedstawia.

A zatem... Słowo, które mnie przedstawia:


Uczyłam się kiedyś języka migowego. Kto nie zna polskiego alfabetu - niech sam znajdzie tłumaczenie :-) Tak, tak - może przy okazji któraś z Was się zainteresuje i postanowi nauczyć się podstaw języka migowego? Zachęcam!

Powyższe słowo charakteryzuje mnie ostatnio i nie jestem z tego dumna. Takie dni. Właściwie to odnosi się tylko do obowiązków. Bo jak w grę wchodzi zrobienie czegoś, co lubię, to... działam! O, tak jak tutaj:



Ostatnio uzbierało mi się mnóstwo twórczych planów na styczeń i nie wiem, jak pogodzę to ze zbliżającą się sesją i koniecznością odrobienia nieobecności na zajęciach... Ale dam radę. Muszę się tylko zorganizować.

Dziś poniedziałek, a co to oznacza? Ano to, że dzielę się z Wami hasłem, które będzie mi towarzyszyło w tym tygodniu:


Zachęcam Was do uczynienia tych słów także swoim hasłem na tydzień, albo i na dłużej. Wyobraźcie sobie siebie za rok, za dwa, za dziesięć lat - co chcecie wtedy wspominać? Za spełnienie jakich marzeń będziecie sobie dziękować? Zróbcie to już dziś, jutro, za tydzień; róbcie codziennie to, co uszczęśliwi przyszłe wersje Was samych.

A na blogu pojawił się nowy nagłówek. Jak Wam się podoba? Niebawem więcej zmian!


Ściskam Was mocno :-) Do zobaczenia w kolejnych dniach wyzwania.
Zapraszam też do polubienia mojej strony na facebooku. Buziaki!

środa, 1 stycznia 2014

Minął rok! Warto było?

Oj, warto!

Tak, dokładnie rok temu założyłam blog. Ten, tylko wtedy jeszcze na innej platformie. Później przeprowadziłam się na Blogspota i była to bardzo mądra decyzja, na razie jest mi tu dobrze :-)

Powitałam Was 1 stycznia 2013 roku takim wpisem:

Małe kroki

Postanowienia noworoczne? Przereklamowana głupota - wiele razy tak sobie wmawiałam, a dlaczego? Ano dlatego, że nigdy postanowień nie mogłam dotrzymać.Nie będę obgryzać paznokci - obiecywałam, zapuszczę włosy - planowałam,przestanę się spóźniać - wierzyłam, a w efekcie spóźniona wchodziłam do fryzjera, by znów obciąć się na krótko. Tylko ręce chowałam w kieszeniach, bo wstyd z takimi obgryzionymi paznokciami... 

No i przestałam wierzyć w magiczną moc noworocznych postanowień. Byłam przekonana, że każdy ma z nimi takie same doświadczenia, jak ja. Ale od jakiegoś czasu lenię się - lenię się niczym patentowany leń i zaczyna mi to przeszkadzać. Siedzę do późna przed komputerem, na którym wklikuję na zmianę trzy adresy - fejsbujk, mail, bramka sms. I nagle zaczynam zdawać sobie sprawę, że tracę czas na głupoty, że mogłam się pouczyć, wrócić do tworzenia biżuterii, albo znaleźć sobie jakąś nową - rozwijającą - pasję, czy po prostu rozpocząć naukę szydełkowania.
I wtedy przyszedł grudzień, czyli ostatni miesiąc roku, który zapowiada, jak zwykle, nowy początek. Nowy rok, nowy miesiąc, ludzkie plany na nowe, lepsze życie. I wtedy pojawiła się nadzieja, że uda mi się zrealizować jakieś postanowienie, które będzie jasno sprecyzowane, ale nie szalenie wymagające, za to mocno, ale to mocno motywujące do dalszej pracy nad sobą.
Przynajmniej przez 6 dni w tygodniu będę robiła coś konstruktywnego. Przez sześć wieczorów w tygodniu będę mogła pochwalić się, że coś zrobiłam, a nie tylko przesiedziałam pół dnia na uczelni, a drugie pół przed komputerem. A ten blog to taka motywacja, no i miejsce na relacje z wykonanych zadań codziennych. Nie obiecuję świeżej notki każdego dnia, ale raz na jakiś czas będę tu rozliczała się przed samą sobą :-)
Jeśli ktoś tu się pojawi, by czytać wpisy i oglądać moje małe dziełka, poproszę o trzymanie kciuków - nie za szczęście, ale za samozaparcie.
A zatem... przystępuję do pracy! Oto pierwszy dzień, pierwszy mały krok do wyrobienia w sobie systematyczności i pracowitości.

I czy wywiązałam się ze swojego postanowienia? W pewnym stopniu tak. I blog bardzo mi w tym pomógł. Nie zamieszczałam postów regularnie, nie chwaliłam się każdym z tych sześciu dni, nie pokazywałam Wam wszystkiego, co zrobiłam. Bo nie w tym rzecz. Blog okazał się idealną motywacją. Jego istnienie - nawet w tygodniach, kiedy niewiele się tu działo - przypominało i przypomina mi o tym, że mam wiele do zrobienia, że wielu rzeczy chcę się jeszcze nauczyć. I że nie warto odkładać na potem marzeń i planów.
Jasne, czasami nawaliłam z realizacją postanowienia, czasami leżałam i pachniałam całymi dniami :-) Robiłam to jednak już zupełnie świadomie. Wiem teraz, że czasem kilka takich leniwych dni z rzędu się przydaje, wiem też, kiedy ja ich potrzebuję. I nie lenię się przez brak pomysłu na to, co mogłabym zrobić - teraz pomysłów na działania kreatywne mam całą masę!

Trochę liczb:
Na poprzedniej platformie umieściłam 13 wpisów. Na obecnej - 87. Łącznie: dodałam 100 postów w 2013 roku. Okrągła setka! Zupełnie nieplanowana :-) kilka minut później: Jednak 5 wpisów było wersjami roboczymi :D Nie ma więc okrągłej setki. Na obecnej platformie - 82 wpisy. Łącznie: dodałam 95 postów w 2013 roku :-)
Na obecnej platformie dodaliście, a właściwie dodaliśmy wspólnie do moich postów 533 komentarze.
Fanpejdż mojego bloga na fejsbuku polubiło 38 osób. Zaś tu, na bloggerze, mam 39 obserwatorów. Nie są to rekordowe liczby, ale cieszę się z każdej pojedynczej osoby, która tu kiedykolwiek zajrzała :-)
W chwili dodawania tego posta, licznik odwiedzin na moim blogu wskazuje liczbę 12 189.
Zorganizowałam jedno candy, które wygrała Raeszka.
I wygrałam jedno candy zorganizowane przez blog Rapakivi.

Trochę ludzi:
Pierwszy komentarz na poprzedniej platformie dodała Nulka0101, czyli niesamowicie zdolna właścicielka bloga szycianki.
Pierwszy komentarz na obecnej platformie umieściła ambitna i pracowita Palulynka z fioletowymi pasjami, która odwiedzała mnie także wcześniej, na bloksie.
Z początkami mojego blogowania, pierwszymi komentarzami, z pierwszym zauroczeniem czyimś blogiem, kojarzy mi się też Werka, u której wszystko jest we grochy - a są to grochy cudownie inspirujące i pozytywnie nastrajające!
Duży wpływ na moje blogowe posty miała Ula i jej sen mai, między innymi ze względu na wyzwanie fotograficzne, w którym wzięłam udział kilka razy.

Dziękuję Wam wszystkim! I każdej osobie, która tu czasem zagląda. Uwierzcie, jeśli Was obserwuję, to znaczy, że jesteście dla mnie ważne i inspirujące, dziewczyny :-)


Ściskam mocno! Życzę Wam miłego blogowania w 2014 roku!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...