Witajcie, Kochani (a właściwie: Kochane - nie ma się co oszukiwać, społeczność nasza jest sfeminizowana :D)!
Niedzielne przyjemności zaczęły się, oczywiście, od śniadania:
Tym razem nie na słodko. Zrobiłam sałatkę zainspirowaną różnymi przepisami, ale finalnie jest to sałatka mojego pomysłu :P Na spód kładziemy grzanki (pocięte na kostki kromki chleba, które smażymy na niewielkiej ilości oleju i masła na złoty kolor, dodając przyprawy - u mnie sól, pieprz, pieprz ziołowy i zioła prowansalskie), na nie pokrojoną w paski, wysuszoną w pół minuty na patelni (tej samej, na której robiłam grzanki) szynkę, następnie kiełki brokułu (tak, tak, moi drodzy: brokułu, choć na opakowaniu widnieje napis kiełki brokuła, brr), a na wierzch jajka pokrojone wzdłuż w ósemki. Położyłam też na wierzchu kilka pasków szynki. Wszystko posypałam delikatnie pieprzem. Można to wymieszać z majonezem, ale ja nie lubię :P Wersja mniej tłusta, a zdrowsza i lżejsza: grzanki robimy na suchej patelni, szynki nie wrzucamy na patelnię lub też wrzucamy bez tłuszczu. Następnym razem zrobię lżejszą wersję i dodam jeszcze trochę kukurydzy.
Po śniadaniu byliśmy na spacerze, bo pogoda była cudna, założyłam trampki i lekką kurteczkę, słońce świeciło nieprzerwanie, a temperaturę szacuję na minimum 18 stopni Celsjusza. Poszliśmy nad Uroczysko, czyli nad taki staw wędkarski koło Jeziora Głębokiego. Popatrzyłam na wodę, kaczki, emerytów na ławkach; sama też mrużyłam oczy przed słońcem siedząc na ławce - coś wspaniałego!
Wiem, że jestem monotematyczna, ale szczerze mówiąc: mam nadzieje, że teraz każdy weekend aż do jesieni będzie taki słoneczny, zachęcający do pysznych śniadań i spacerowania... Jeśli moje marzenie się spełni, to co tydzień będę Was męczyła podobnymi zdjęciami :P
Aha! Zarezerwowaliśmy sobie właśnie apartamencik (tak, apartamencik! w bardzo przystępnej cenie!) na majówkę w Poznaniu. Nie mogę się doczekać zwiedzania! Postawiliśmy na zwiedzanie właśnie, bo po pierwsze przy polskiej niepewnej pogodzie to jedyny rozsądny wybór, po drugie do morza za blisko i mój Marynarz jeszcze się na nie napatrzy, po trzecie do gór za daleko, a chcieliśmy krótkiego, oszczędnego wyjazdu. A Poznań jest stosunkowo blisko Szczecina, a z Poznania nawet blisko do Mamy na pozostałe majówkowe dni :-)
Ściskam mocno! Łapcie słońce koniecznie, bo już wtorek ma być deszczowy!
Głodna jestem, jak widzę takie foty...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę pogody! U mnie słońca wczoraj prawie nie było, do tego wiatr (to normalne o tej porze) i temperatura w porywach ok. 7 stopni (czuję się, jak pogodynka...).
Wspaniałe to jest życie i trzeba umieć się nim cieszyć! Ty potrafisz! I to jest piękne! :)
Hahah, pogodynka :D A tutaj kolejny ciepły dzień!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że sprawiam takie wrażenie, może nawet jest w tym ziarnko prawdy :-)
Cześć Lidku! Blogspota przygarnęłaś? Cieszy mnie to ;)
OdpowiedzUsuńPrzygarnął Lidek! I też się cieszy :)
Usuńoj tej majóweczki zazdraszczam:), p.s. kurcze, nie aktualizuje mi Twoich postów:(
OdpowiedzUsuńOjeju, jak to tak? :< Może się jakoś naprawi...
Usuń