Rytuał, rytuał... Co ja mam zrobić? Co pokazać? Ja nie mam rytuałów - myślałam. Jak tylko zobaczyłam tematy, to byłam przekonana, że dziś zobaczę u Uli niemal same filiżanki kawy, dobre książki... No i chętnie bym takie piękne zdjęcie z filiżanką zrobiła, bo jeszcze kilka miesięcy temu bez kawy bym dnia nie rozpoczęła, ale wczoraj przeczytałyście, że teraz kawy unikam, więc nie dałybyście się tak łatwo oszukać. I wciąż rozmyślałam, jakby ten temat ugryźć, co by rzeczywiście rytuał pokazać, a nie rutynę. Byłam gotowa wstawić zdjęcie jakiegoś totalnego niczego (hm, mogłam wstawić zdjęcie Nietzschego, ale byście miały zagwozdkę!), aż tu nagle... Pomysł pierwszy! Pomysł drugi! Trzeci i czwarty! Tak, mój dzień jest wypełniony rytuałami! I który tu wybrać?
Wybrałam więc te moje małe rytuały, które mogłam pokazać na jednym zdjęciu.
Na pierwszy ogień: herbata. Uwielbiam dobrą herbatą liściastą, choć owocową torebkową nie pogardzę. Wybaczcie ten kubek bałwankowy, ale skoro jeszcze półtora miesiąca temu padał śnieg, a mimo początku czerwca lata wciąż nie widać, to powinnyście mi wybaczyć.
Poza tym: scrapowanie. Rytuał świeży, nawet bardzo, ale zajmuje mi teraz każdą wolną chwilę, a zabawa z papierem odpręża i pozwala wyrazić emocje. Może to taka moja terapia...?
Ponadto: krem do rąk. Że co? - zapytacie. Ano to. Wieczorem kładziemy się do łózia i rytualnie kremujemy rączki. Tak musi być i kropka. Zresztą ten krem symbolizuje większy rytuał, który był moim pierwszym pomysłem na dzisiejsze zdjęcie, mianowicie: spanie. Rety, jak ja kocham spać! Gdy wieczorem zdaję sobie sprawę, że mój sen będzie krótszy, niż - dajmy na to - 7 godzin, wpadam w panikę. Wiem, że się nie wyśpię, więc z góry cały dzień, który jeszcze się nie zaczął, spisuję na straty. Całe to przygotowywanie się do snu, wspólne ścielenie łóżka, wkładanie piżamki, powiedzenie sobie wzajemnie magicznej formułki na dobranoc (nie zdradzę!), jest dla mnie niczym rytuał przejścia do mistycznej krainy odpoczynku i pięknych snów :D
Na koniec zostawiłam sobie coś, co wypełnia bardzo dużo mojego czasu ostatnio, czyli blogowanie. Ten motyw widziałam też na Waszych zdjęciach. Blogowanie jest dla mnie bardzo ważne: czuję, że mam miejsce, w którym mogę napisać, co mi w głowie siedzi, w którym mogę pokazać swoje niedoskonałe prace i nawet jeśli nikt jakiegoś postu nie przeczyta, to jest to taka moja mała galeria. A jak pojawiają się komentarze, to radość mnie rozpiera ogromna. Kocham czytać to wszystko, co piszecie pod moimi postami; uwielbiam te nasze komentarzowe rozmowy i mogę godzinami czytać Wasze blogi. Bardzo się cieszę, że mam swoje stałe czytelniczki, na których blogi ja również zaglądam regularnie i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych postów.
Swoją drogą, szykuję dla Was kilka niespodzianek, dlatego zaglądajcie koniecznie w najbliższe dni!
Aha! Muszę Wam jeszcze coś powiedzieć. Człowiek to chyba tak ma, że robi na przekór... ale żeby samemu sobie? W odpowiedzi na mój wczorajszy post z wyzwaniowym zdjęciem, zrobiłam dziś makijaż (no, bez podkładu, ale jest na przykład cień do powiek), założyłam buty na obcasie, a zamiast na wykład, poszłam do mojej Hani na kawę... No zdarza się, no! ;-)
Buziaki, dziewczęta :*
rytuał kremu do rąk też mam, więc zupełnie mnie nie dziwi:)
OdpowiedzUsuńno wyszło fajne zdjęcie, ta czerń i biel wszystko ładnie podkreśliła:) a swoją drogą, czyż nie można mieć kilka rytuałów?:)
OdpowiedzUsuńMożna! I to ciekawe, że żyjąc szybko człowiek nie zauważa powtarzalności niektórych swoich działań i tego, jak ciężko byłoby z tych rzeczy zrezygnować, bo to one właśnie tworzą nasz dzień :-)
Usuńfajny wpis:) i chyba jest tu, u Ciebie ciekawie:) będę zaglądać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i zapraszam! :-)
UsuńFajny wpis. c:
OdpowiedzUsuńDobre zdjęcie ;]
OdpowiedzUsuńJa krem mam zawsze, prawie nigdy nie używam, bo...zapominam ;)
OdpowiedzUsuńNo i jak tak sobie dzisiaj wyszłaś w tym mini makijażu i w butkach na obcasie, to jak się czułaś?
Jak kobieta, hehe :D Tylko stopy bolały po pewnym czasie baaardzo... Wróciłam do domu w samą porę, dłużej bym już nie połaziła :<
UsuńCiekawe sa twoje rytualy
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcie! A pod Twoimi rytuałami mogłabym się podpisać, tylko kremu do rąk rzadko używam!
OdpowiedzUsuńChcę wprowadzić rytuał kremowania!
OdpowiedzUsuńHa, no to nic nie stoi na przeszkodzie! :) tylko krem musi stać przy łóżku i już :)
UsuńPodobno do obcasów można się przyzwyczaić ;) Po ostatnim lasowaniu się w szpilkach zleciałam ze schodów... i traktuję to jak znak: czas na przyzwyczajanie się należy zakończyć ;)
OdpowiedzUsuńJa już próbowałam się przyzwyczajać wiele razy i kończyło się może nie tak spektakularnie jak u Ciebie, ale nie mogłam już nawet w trampkach chodzić, bo stopy takie poobcierane :<
Usuń