Cześć, kreatywne kobietki!
Pisałam
Wam jakiś czas temu o zrobionych przeze mnie pierogach. Dziś
zdradzę Wam moją pierogową tajemnicę :-)
Kiedy
byliśmy na majówce
w Poznaniu, zamówiłam sobie w pewnej restauracji pierogi. Sama
restauracja trochę nas zdenerwowała przez nieogarniętą obsługę,
ale kiedy dostałam już wyczekane pierogi, to byłam w stanie
wybaczyć wszystko. Pierogi nazywały się po ptokach, a na nadzienie
składała się pierś z kurczaka, cebula, pieczarki i ser żółty.
Wszystko było tak idealne, tak cudowne, że miałam ochotę jeść i
jeść... I zjadłam swoją dużą porcję, i wciąż było mi mało!
Znałam
tylko składniki, wiedziałam, jak farsz się prezentował i
postanowiłam, że koniecznie muszę ten smak odtworzyć w domu. I
odtworzyłam. Robiłam wszystko na czuja, tak jak mi się wydawało.
Wyjaśnię
jeszcze tytuł posta... Nie wiem, jak wszystkie Mamusie i Babcie
świata to robią, że ich pierogi w swej nieidealności są takie
śliczne. Takie prawdziwe, piękne i ojej, że można oczami jeść.
Może jak sama będę mamusią i babcią, to poznam sekret, ale na
razie moje pierogowe próby kończą się podaniem na talerz takich
oto niekształtnych (ale pysznych!) baboli:
Tu
już prezentują się trochę lepiej...
Cóż,
zdradzę Wam mój przepis na farsz :-) Niestety nie pamiętam
dokładnych ilości, więc będzie tak, jak mi się wydaje. Nie
podaję przepisu na ciasto, bo i tak każdy ma swój najlepszy na
świecie przepis rodzinny, prawda? ;-)
Potrzebujemy:
2
pojedynczych piersi z kurczaka, 5-6 dużych pieczarek, kostki sera
średniej wielkości, dużej cebuli.
Robimy
tak:
1. Piersi
z kurczaka kroimy na bardzo drobne kawałki. Takie trochę większe,
niż otrzymalibyśmy po zmieleniu mięsa, ale to wciąż muszą być
pokrojone kawałki, a nie mięso mielone.
2. Siekamy
cebulę. Bardziej drobno niż grubo, ale bez przesady (wyobraźcie
sobie teraz całą książkę kucharską napisaną w taki sposób...
:D).
3. Kroimy
pieczarki. Tak samo jak cebulę, czyli w sam raz (ach, ta precyzja!).
4. Na
patelni rozpuszczamy oliwę lub olej wraz z niewielką ilością
masła.
5. Wrzucamy
na rozgrzaną patelnię cebulę, smażymy pod przykryciem tak, by się
zeszkliła. Dodajemy pieczarki, smażymy, aż zrobią się złote. Na
końcu dodajemy pokrojoną pierś z kurczaka i smażymy, mieszając
co jakiś czas.
6. Pod koniec smażenia przyprawiamy solą i pieprzem.
Ja dodałam także trochę ziół prowansalskich, które uwielbiam,
jednak przez nie smak odbiegał od tego restauracyjnego.
Aha! Jeśli
w trakcie smażenia na patelni zrobi się zbyt sucho, dodajemy trochę
masła (nie oleju czy oliwy). Masło dodaje cudownego smaku –
szczególnie pieczarkom. Omnomnom...!
To
wszystko przerzucamy z patelni do jakiegoś szerokiego naczynia i
odstawiamy, aż zupełnie wystygnie.
W
tym czasie żółty ser kroimy w drobną kosteczkę. W sumie można
też zetrzeć ser na tarce o dużych oczkach.
Po
ostygnięciu usmażonego farszu, dorzucamy do niego żółty ser i
dokładnie wszystko mieszamy. I taką mieszanką nadziewamy pierogi.
Będzie pysznie, obiecuję!
Pierogi smakują najlepiej polane roztopionym masełkiem... Mmm... Teraz sama bym je sobie zrobiła, ale niestety praco- i czasochłonne jest to ustrojstwo!
Życzę dobrego apetytu oraz pięknego wieczoru :-) I zapraszam na moje skromne, acz prosto z serca płynące CANDY!
Lidka! Okrutne jest wrzucanie takich pychotek o tej porze - raz, że na noc niezdrowo jeść, a dwa, że zanim bym zrobiła (a chciałabym), to by mnie północ w kuchni zastała. ;)
OdpowiedzUsuńSama teraz jestem na siebie zła, bo bym je zjadła tu i teraz, ale jak to tak?
UsuńPozostaje postanowienie - jak skończę semestr, to ugotuję ;)
Usuńfajny pomysł:)
OdpowiedzUsuńNa pewno wypróbuję! Dawno nie było u mnie pierożków ;) a te wyglądają przepysznie! Dzięki za przepis na farsz!
OdpowiedzUsuńKoniecznie się pochwal, jak zrobisz :-)
UsuńTyle mogę powiedzieć - <3
OdpowiedzUsuńJako pierwszej miłośniczce pierogów aż odebrało mi mowę na myśl o dorwaniu się do tego talerza.
Chapeus bas !
brzmi i wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńJeju nie mogę patrzeć...bo mi ślinka cieknie....uwielbiam pierogi!
OdpowiedzUsuńJa też! Nie da się nie kochać pierogów <3
UsuńGłodna jestem. Wygląd nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńZabrzmiało groźnie :D
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Nepysk5rOf4
OdpowiedzUsuńi będzie to nowy krok w mojej studenckiej, stancjowej karierze, bo wcześniej nawet nie ośmieliłabym się pomyśleć o pierogach zrobionych w nieswojej kuchni... ykhm, to jak ja tam do Ciebie mam dojazd?
Ha ha :D :*
UsuńWskakuj w 53, Kochana :D Będziesz wycinać kółka!
Ja nie lubię pierogów, ale lubię je lepić ;D szczególnie, że od kiedy robię ciasto maślankowe, to prawie same wychodzą!
OdpowiedzUsuńTo Ty ulep, a ja zjem :D Jestem ciekawa maślankowego ciasta :>
UsuńBardzo ciekawy farsz, jeszcze o takim nie słyszałam do pierogów...
OdpowiedzUsuńkurcze smaka na pierogi mi zrobiłaś ;) zapisuję przepis do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie, warto :-)
UsuńAle mi smaka teraz narobiłaś! Pierogi uwielbiam, w każdej postaci i zawsze z mamą i braćmi mieliśmy małą taśmę produkcyjną- ja robiłam ciacho, wałkowałam i wycinała kółka, brat nosił je do mamy, ta lepiła, a drugi brat gotował ;) Teraz jak mieszkam daleko od domu i tylko z chłopakiem to rzadko mi się chce robić takie skomplikowane dania ;) Ale muszę spróbować Twój farsz bo brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńNo to bracia mieli najwięcej roboty :P
UsuńJa mieszkam teraz ponad 400 kilometrów od Mamy, również tylko z chłopakiem i rzeczywiście, rzadko nam się chce robić coś ponad zwykły obiadek, ale warto czasami zrobić sobie święto dla brzucha :D
Chyba jednak jestem głodna. Przepis już zanotowałam. Must be tego lipca :) Dzieki
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie! :-)
UsuńJako, że ja poznanianka, zapytam - cóż to za restauracja? Mamy pewną sławną pierogarnię na Wrocławskiej przy Starym Rynku. Jeszcze tam nie byłam, choć wszyscy polecają i zastanawiam się, czy to tam obsługa taka nieogarnięta :D
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze pamiętam: Chatka Babuni :-) Jedzonko naprawdę przepyszne, obsługa nieogarnięta - ale trzeba przyznać, że było bardzo dużo klientów. W każdym razie dłuuuugo czekaliśmy na same karty, potem na jedzenie; dostaliśmy inne piwo, niż zamawialiśmy, mnie podano inną okrasę do pierogów, niż zamawiałam, a ponadto danie dla mojego R. podano dziesięć minut wcześniej, niż dla mnie :/ No ale jak już spróbowałam pierogów, o wszystkim zapomniałam :D
Usuń